Źrodło: imdb.com |
Dał Włochom to czego, lud potrzebuje najbardziej - igrzysk, tyle, że zrealizowanych współcześnie przy pomocy medium idealnego do manipulacji tłumów - telewizji. Kupił uznanie za dziesiątki teleturniejów, głupiutkich programów quizowych, telesprzedaż, niemądre seriale i kawałek cycka (za przeproszeniem) wiecznie wylewającego się z ekranów. Czego może chcieć więcej społeczeństwo? Po prostu dobrej zabawy! Niepokojąco w tym kontekście spoglądam na ekran mojego telewizora i co widzę? Rozrywkę w stylu rodziny Kiepskich, czy muzyki disco, aspirującej do miana muzyki narodowej.
Wróćmy jednak na Półwysep Apeniński, do Paolo Sorrentino i filmu, który wyraźnie dzieli się na dwa fragmenty - pierwszy - jak dla mnie słabszy - skupiający się na nagości, seksie, ćpaniu, dzikiej zabawie w rytm ogłuszającej muzyki. Na szczęście w momencie, jak już zaczynałem się niecierpliwić nieco, no bo jak długo można się gapić na cudzą imprezę, nie mając możliwości wejścia, pojawia się on - Silvio, z śnieżnobiałym uzębieniem, do którego jak się okazuje używa pospolitego środka czyszczącego. W tej roli Toni Servillo kradnący każdą ze scen. Co ciekawe Servillo wcielił się również w postać innego włoskiego premiera Giulio Andreottiego w "Boskim" (z Paolo Sorrentino, a jakże, jako scenarzystą i reżyserem). Ciekawe ujęcia, wiele z nich w sposób satyryczny uwydatniające megalomanię Berlusconiego, kapitalne dialogi i ...coraz większa konsternacja zmieniająca się w osłupienie, by na samo zakończenie zasiać ziarno niepewności co do naszych uczuć do szefa rządu. W to wszystko wplątany jest wątek niespełnionej miłości (Kira), zdradzonej miłości (żona Silvio Veronica), rywalizacji podrzędnych alfonsów, mających ambicję większą niż zarządzanie "trzema" panienkami gdzieś na włoskiej prowincji, sięgającą nawet europarlamentu.
Plus nepotyzm, korupcja polityczna i ... szczypta piłki nożnej, dla rozluźnienia tematu.
Jedyny zarzut jaki przychodzi mi do głowy, to długość seansu - dwie i pół godziny to sporo i trzeba się odpowiednio przygotować (toaleta). Było też ciut za głośno, zwłaszcza gdy w uszy wkręcały się elektroniczne wysokie tony, ale to zarzut rzecz jasna do operatora kinowego.
Oczywiście film bez dwóch zdań dla dorosłych, trudno powiedzieć czy dla każdego. Chyba nie, gdyż to nie superbohaterski blockbuster ani świąteczna, familijna komedia. To również nie opowieść o bliskiej naszemu społeczeństwu postaci, o kimś poważanym, szanowanym, wybitnym - wręcz przeciwnie. Choć z drugiej strony, co to znaczy być wybitnym? Ktoś kto potrafi świetnie opakować oszustwa, sprzedać je za niezłe pieniądze i na tym zbić fortunę nie zasługuje na takie określenie? Czy to zawsze jest jedynie nikczemne? Czy równie źle to nie świadczy o konsumentach?
Źródło: imdb.com |
0 Komentarze